Kogo reprezentuje suweren? Thomas Hobbes i zagadka reprezentacji

Andrzej Waśkiewicz

Abstrakt



Autor podejmuje „problem Thomasa Hobbesa” postawiony przez Hannę Pitkin w jej klasycznej pracy The Concept of Representation. Polemizując z jej twierdzeniem, że koniecznym warunkiem suwerennej władzy jest autoryzacja relacji reprezentacji, dowodzi, że suweren w istocie jest reprezentantem, ale nie podlegających mu jednostek, tylko wspólnego im wszystkim pragnienia przeżycia. Ponieważ nikt nie jest zdolny do zachowania życia pod nieobecność suwerennej władzy, władza w państwie Hobbesa reprezentuje sobą przede wszystkim bezpieczeństwo. Wbrew temu, do czego stara się on usilnie przekonać, nie jest ona jednak autoryzowana przez umowę społeczną, przypomina natomiast opisane również w Lewiatanie relacje między dziećmi a ich wszechmocnym ojcem oraz między ludźmi umysłowo upośledzonymi a ich opiekunami; władza bynajmniej nie reprezentuje Boga, ale jedynie rozum, którego brak jednym i drugim. Można w tym również widzieć wpływ sekularyzacji na myśl polityczną, w późnośredniowiecznej filozofii politycznej reprezentacja jest bowiem relacją trójstronną pomiędzy reprezentowanym, reprezentantem i audytorium, przed którym zachodzi. Dla Hobbesa jednak władza nieautoryzowana przez reprezentowanych, a więc władza uzurpatora, może być władzą reprezentatywną, jeśli zostanie autoryzowana przez samo audytorium, przed którym suweren należycie wypełnia swoją funkcję reprezentanta. A skoro ziemski władca nie reprezentuje Boga na ziemi ani też nie reprezentuje przed Bogiem swojego ludu, to reprezentowani i audytorium są fizycznie tymi samymi osobami: władza reprezentuje ich przed nimi samymi. Nie jest to bynajmniej „problem Thomasa Hobbesa”, ale odkryty przez niego podstawowy paradoks reprezentacji zsekularyzowanej władzy politycznej.

Pełny tekst:

 Tylko dla subskrybentów

Refbacks

  • There are currently no refbacks.